Ostatnie egzemplarze!
Data dostępności:
„Czasami lepiej jest nie chodzić do lekarzy. Zawsze coś znajdą” – tę kwestię wygłasza główny bohater naszej opowieści, Dinozaur Marvin. I niestety ma rację: to właśnie od Lekarza dowiaduje się, że jak każdego dinozaura również i jego czeka wyginięcie. Co zrobi z tym faktem? Czy będzie oczekiwał bezczynnie na to, co nieuniknione, czy może – paradoksalnie – właśnie zacznie żyć?…
„Marvin” to ciepła, pełna humoru opowieść o sile przyjaźni i marzeń. Rzecz o przemijaniu, oswajająca nas z tym, co nieuchronne, i przypominająca o tym, co w życiu najważniejsze.
Marvin, czyli jak unikać umierania
Wystarczy nie chodzić do lekarzy. W końcu oni zawsze coś znajdą. Tak twierdzi Marvin, dinozaur, który zrodził się spod pióra Marty Guśniowskiej i nagle, ni stąd, ni zowąd, zupełnie niechcący dowiedział się, że najczęstszą przyczyną umierania dinozaurów jest wyginięcie.
Bezlitosna statystyka zmusiła Marvina do natychmiastowego podjęcia decyzji o życiu „tu i teraz”. I tak pocieszny dinozaur, dotąd spędzający wolne chwile niemal wyłącznie na jedzeniu lodów, zapragnął mieć przyjaciela. Przypadkiem znalazł aż dwóch i z tego przypadku zrodziło się najbardziej egzotyczne trio świata – dinozaur, żółw i motyl. Odtąd przyjaciele będą podróżować, by znaleźć sposób na pokonanie strachu, samotności i śmierci. Różnice gatunkowe między Marvinem, Finnem i Ulissesem, a także wynikające z nich różnice osobowościowe, stworzą nietuzinkowe przypadki i pozwolą szerzej spojrzeć na znane nam wszystkim sytuacje.
Marta Guśniowska prowadzi tę historię w typowy dla siebie sposób – osadza ją w konwencji komedii, doprawiając sporą ilością żartów budowanych na dosłownym rozumieniu języka. Dlatego Marvin, gdy mówi, że „budzi się w doskonałej formie”, ma na myśli formę do keksu, w której sypia, a gdy „zasięga języka” to faktycznie wyciąga łapki do siedzącego wysoko na bibliotecznej półce czerwonego języka. Charakterystyczny styl autorki sprawia, że utwór czyta się szybko i przyjemnie, tu i ówdzie napotykając grę słów, która odbiera poważnym tematom trochę niepotrzebnej powagi.
Historia Marvina to pełna wrażliwości i ciepła lekcja oswajania cierpienia, samotności i odchodzenia. Forma jej podania łagodzi trudny temat, a niezwykli bohaterowie czynią tę historię jeszcze bardziej fantastyczną. Dziecko nauczy się z niej o wartości przyjaźni, pomagania i doceniania chwil, które bardzo szybko pryskają. Co więcej, jest to po prostu ciekawa historia przygodowa, w której bohaterowie napotykają na mnóstwo zaskakujących, nieoczywistych przypadków. Podoba się na przykład moment spotkania z Diabłem – dla tych, którzy się go obawiają, to gotowy poradnik zbicia reprezentanta złej mocy z pantałyku.
Z moralizatorskim przesłaniem i dawką dobrego humoru Guśniowskiej idą w parze ilustracje autorstwa Roberta Romanowicza. Jego pomysł na charakterystyczne zobrazowanie nie tylko trzech głównych, ale też wszystkich pobocznych postaci, sprawdził się doskonale. Mamy kolorową, precyzyjnie zilustrowaną bajkę, w której na pyszczkach bohaterów widać każdą najdrobniejszą emocję, choć pozostają one wciąż bardzo umownymi wizjami dinozaura, żółwia i motyla. No i postać Diabła, która sama w sobie jest już dość fascynująca, dodatkowo z pomocą Romanowicza zyskuje nieoczywisty, nieco prześmiewczy sznyt.
Przygarnijcie „Marvina”. To w końcu ostatnia szansa, by poznać tak blisko jakiegokolwiek dinozaura.
Recenzja: Karolina Obszyńska