Mniejsze zło zwykle trwa dłużej - Tuvia Tenenbom - założyciel Jewish Theater of New York - często nazywany jest prowokatorem, ikonoklastą, wojownikiem. Kontrowersyjna też jest jego wystawiana na deskach wolskiego teatru sztuka "Ostatni Żyd w Europie", której przyświeca motto, będące tytułem tej zapowiedzi. Tuvia nawiązuje w niej do przeżyć swoich przodków z Polski. Akcja dzieje się we współczesnej Łodzi. W przeddzień ślubu Marii i Józefa zjawia się amerykański mormon z misją chrzczenia dusz... zmarłych Żydów. Między bohaterami narasta napięcie, pojawiają się wzajemne oskarżenia. Podobna atmosfera zaczyna, niestety, otaczać samą premierę. Zarząd ZTM nie wyraził zgody na powieszenie reklam spektaklu na autobusach miejskich. Słowo "Żyd" i Gwiazda Dawida, którą na plakacie rysuje sprayem mężczyzna ubrany w jarmułkę, może - zdaniem transportowców - obrażać pasażerów i nakłaniać do wandalizmu. Hmm... Podobne problemy, choć natury obyczajowej, Teatr na Woli napotkał już przy promocji przedstawienia "Wyścig spermy". Łatwiej jednak pogodzić się z myślą, że jesteśmy zaściankiem, niż ze świadomością, że każda próba wpisania się w refleksję o stosunkach polsko-żydowskich traktowana jest jak atak na narodową integralność. A tylko i aż tyle - wpisać się w debatę wokół 40. rocznicy Marca '68 - zamierzał Teatr na Woli. Oby było o co kruszyć kopie.